Komentarz Marcina Wiśniewskiego na temat pism przesyłanych do mediów branżowych przez Gemini Polska szkalujących autora
Szanowny Panie Redaktorze,
(może pomoże,
i będzie git,
że może być podtekst,
a może by pod tekst
puścić fajny bit?)
To nie pierwszy raz, to w zasadzie już klasyk,
że o takich sprawach dowiaduję się z prasy.
Ale to już kwestia klasy, a tam nie ma klasy,
chociaż drogie są koszule i stukają obcasy.
Tam główne zajęcie, to przejęcie i liczenie kasy,
Nie mam dobrej opinii raczej,
Chce Pan więcej, proszę zapiąć pasy.
Dobrze, że jest prasa – i dobrze, że ona
przyniosła news, że znów rzep się czepia
mnie, jak psiego ogona.
Bo fakt jest taki i jest skutkiem analiz,
że nie dostałem pism, ani wniosków, ani nawet awiz,
a już kompletnie ja nie wiem nic o tem,
że ostatnio byłem sądzonym podmiotem.
Nie mam też wiedzy (prócz tej od Pana),
że sprawa w mej sprawie została jakkolwiek rozpoznana.
I że coś muszę napisać,
bo skąd mam się domyślać, że odbył się sąd,
a gdyby nawet, to który,
jeśli nawet nie znam mej sprawy sygnatury.
Czy to normalne, że nie mam prawa do mowy?
Czy to był może sąd kapturowy?
A może nie odbył się żaden sąd,
tylko to korpo wredne robi na mój temat taki swąd?
(moim zdaniem to jest celny sąd).
Może coś na poczcie nie styka, a u mnie marna telepatyka,
więc nie wiem nic, ale
muszę przyznać, że się nie martwię wcale,
bo już nie pierwszy raz jakaś sieć
straszy mnie pozwem, co kończy jak śmieć,
bo – a to całkiem zabawne,
podstawy tych pozwów okazują się bezpodstawne.
Wykluczyć jednakże nie mogę, że wskutek np. złej kreski
zaszła pomyłka i to może nie ten Wiśniewski,
a może po prostu komuś w biurze nawaliła klima?
A może było jak z listem u Juliana Tuwima?
Tymczasem ktoś pręży się i nadyma,
ale w końcu puści, bo nie wytrzyma.
Próżno wymyślać, różne licho czyha,
na marginesie – co jeszcze z sieci słychać?
Coś się zmienia, czy z Pana też robią jelenia,
że te wszystkie apteki mają zezwolenia?
Z wyroków płynie całkiem inny przekaz,
w połączeniu z artykułem 152 pe-pe-es-a,
bez licznych prawo-analityków najmniejszego zwątpienia,
że kilka aptek jednak nie ma zezwolenia…
A faktem jest i nie ma wątpliwości,
że to czyn karany grzywną lub pozbawieniem wolności,
do lat 5, dla farmaceuty – oficjalnego właściciela,
który w innej aptece się w tygodniu udziela,
wiec pozostaje mu tylko niedziela
na swoje cztery, spod niewłasnej bandery,
których pewnie nie widział, choć podpisał papiery.
I o tym z troską Mu informacji udzielam,
bo nie wierzę, że wie i nadal ma chęć
i tu nie istotne – na grzywnę, czy lat pięć,
bo w każdym przypadku wypada ze statku
i po wsze czasy dryfuje już w wodzie
(art.21 ustawy o zawodzie),
farmaceuta-właściciel (i jego dzieci),
oficjalny właściciel nieoficjalnej sieci.
Tym bardziej krzywo patrzę na tę sprawę,
wkrada mi się spory dysonans,
bo ci co mnie skarżą, mają problem z prawem,
ale do Pana piszą, że ja mam coś niby wykonać.
Można skonać…
A może przyznali w końcu, kawa na ławę,
że sąd uznał wprost, że omijali ustawę?
Choć w to nie wierzę, bo to niewygodnie
tak stać publicznie i mieć opuszczone spodnie,
Właśnie! Może to im nie w smak – być może,
że publicznie cytowałem ten wyrok, mój Boże!
A może wspomnieli coś o podatkach, bo boli,
że małe firmy PIT płacą, a oni ciągle goli.
Jeśli im wadzi, że o tym pisałem, bomba,
może gdzieś dotrze, że tam coś dziwnie się w dół zaokrągla
i franczyza funduszu, co jest raczej bogaty,
z 2,3 mld obrotu, wykręca 300 baniek straty.
A może jednak trafię za kraty?
Może i trafię za kraty.
Bo może sprawa wcale nie jest dziwna,
zjawiskowa franczyza jest charytatywna.
Kupuje za złotówkę, sprzedaje z pół złoty,
zysków nie ma wcale, za to ma obroty.
Dopłaca do leków ubogich staruszek
i nie został już nawet maleńki okruszek,
wylicza i oddaje ostatni grosz…
Przepraszam drogie korpo, wpadłem, oh my Gosh!
Ale zostawmy te żarty!
Co ważne, pism nie dostałem, czekam,
jestem dorosły, mam adres i nie uciekam,
nie boję się Złego, choć głośno szczeka, więc nalej!
…bo karawana jedzie dalej.