Mariusz Politowicz: misją nie zapłacimy za prąd lub gaz, a etyką za leki w hurtowni
Dyżury aptek to niekończąca się historia. Niezwykle męcząca dla aptekarzy. Samorządowcy wykorzystując w swych argumentach misję i etykę zawodu farmaceuty, zmuszają farmaceutów do pracy ponad możliwości lub do pracy takiej, która rujnuje finansowo ich działalność. Nie chodzi tu o zbijanie kokosów, chodzi o to, aby aptekarz nie musiał dokładać z własnej kieszeni do realizowania obowiązku, który często mija się z celem.
Czy spokój, próby dyskusji i wymiany argumentów przyniosą w końcu oczekiwany konsensus?
Farmaceuci co do zasady są legalistami, ludźmi nieskłonnymi do brutalnej walki o swoje interesy. Nawet w tak ważkich sprawach nie palimy więc opon pod sejmem. To nasza zaleta, ale też wada, skoro obserwacja sceny społeczno-politycznej dowodzi, że tylko brutalna manifestacja swoich żądań daje szybkie i oczekiwane efekty.
– mgr. farm. Mariusz Politowicz z apteki „Pod Wagą” w Pleszewie, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej
Kobiety, stanowiące aż 83 proc. farmaceutów, zwykle są jeszcze bardziej nastawione na opiekę, to dodatkowo skłania je do realizowania tych wszystkich zadań, które uważają za swój obowiązek, nie bacząc, czy jest on proporcjonalny do ich możliwości, czy ma jakieś uzasadnienie.
– mgr. farm. Mariusz Politowicz
Poczucie władzy – która demoralizuje – powoduje, że starostowie i radni powiatowi nierzadko grożą farmaceutom konsekwencjami niedyżurowania, w tym wystąpieniem do inspekcji farmaceutycznej o cofnięcie zezwolenia na prowadzenie apteki. A farmaceuci, mając wspomniane wcześniej poczucie obowiązku, dają się zastraszyć. Pomimo że to są gołosłowne groźby.
– mgr. farm. Mariusz Politowicz